i śmieszno i straszno kto to powiedział
Zapieprzam swoim trupem na wywiad, bo mamuśka, stara wieloletnia alkoholiczka przypomniała sobie po 12 latach ze ma córeczkę. Córeczka, lat 14 wychowuje się w rodzinie zastępczej i raczej o swojej kochanej mamusi nie pamięta, ale patolka złożyła w pijackim zwidzie wniosek o przywrócenie władzy rodzicielskiej.
Jedni znajomi się odznajomili, a inni się pojawili. Było złe ale było i dobre. Są zmiany. I mimo, że myślałam o porzuceniu tego kąta niedojrzałej, innej miauki to dziś sobie uświadomiłam, że nie mogę pójść gdzie indziej. Bo ten kawałek wirtualnej podłogi jest mój, inna ja pisała śmiesznie głupawe posty ale to Ja.
I śmieszno, i straszno, czyli PRL bez cenzury. OSTRZEŻENIE! Książka zawiera treści nieodpowiednie dla dzieci oraz kontrowersyjne skróty myślowe. Jeśli jest to dla Ciebie poważny problem, zrezygnuj z dalszego czytania chociaż pewnie będziesz żałować. Historia Bez Cenzury powraca!
I śmieszno i straszno. December 12, 2020 · Jan Paweł 2, Papież Polak! Jestem Europejczykiem, ale wpierw Polakiem. December 12, 2020. Wielki Polak
The most popular song on Igo x DJ Maestro - "Trochę śmieszno, trochę straszno Bootleg 2010-2015" by IGo (USA) is “Kebs” with a total of 38 page views.
nonton film a muse full movie sub indo. "Gazeta Wyborcza" najwyraźniej postanowiła zaatakować plany Ministerstwa Zdrowia, dotyczące nowego programu leczenia niepłodności, opierającego się na naprotechnologii. Wyszło to bardzo nieudolnie. Tekst w dzisiejszym wydaniu dziennika to historia pary, która leczyła się naprotechnologicznie. Kobieta oskarża prowadzącego ją lekarza, że przez niego straciła szanse na dziecko. Chodzi o to, że wykryto u niej raka piersi, a inny ginekolog powiedział jej, że może to być skutek przyjmowania hormonów, przepisanych jej przez naprotechnologa. Nowotwór nie był złośliwy i został usunięty, ale pacjentka nie może odtąd przyjmować hormonów. A skoro tak, to nie może podchodzić do programu in vitro. Ma to być dowód, że naprotechnologia jest winna temu, że para nie będzie mieć dzieci. Smutne to bardzo, bo mamy przecież do czynienia z dramatem ludzi, którzy pragną, a nie mogą mieć dzieci. Z drugiej strony, w tym samym tekście prof. Jacek Kurzawa (który z rezerwą podchodzi do naprotechnologii) przyznaje, że podawanie klomifenu jest często praktyką wszystkich ginekologów - tych, którzy stosują i nie stosują naprotechnologii - a orzekanie, że w tym przypadku lekarz odebrał pacjentce szanse na dziecko, jest zbyt daleko idące. Czyli mamy długą, wzruszającą opowieść o tym, jak napro odebrało szanse na dziecko - z puentą, że właściwie to... nie odebrało. Potem jest jeszcze parę akapitów, dotyczących nowego rządowego programu leczenia niepłodności. Wygląda więc na to, że opisana wyżej smutna historia została potraktowana instrumentalnie jako nieudolnie skonstruowany argument przeciwko planom Ministerstwa Zdrowia. « ‹ 1 › » oceń artykuł
Dawno, dawno temu, gdy beztroskie dzieciństwo jeszcze nie istniało, a podstawową metodę wychowawczą stanowiło lanie, pewien niemiecki lekarz psychiatra postanowił podarować swojemu 3-letniemu synowi pod choinkę książkę. Jako że nie znalazł nic godnego uwagi, sam napisał i zilustrował kilka wierszy, rytmicznych rymowanek z prostym przesłaniem, które doskonale wpisywało się w epokę. Dziecko miało być przede wszystkim posłuszne, bo inaczej czekała je kara. Straszna, przerażająca, zawsze nieubłagalna, czasami wręcz ostateczna. Lekarzem tym był Heinrich Hoffmann, zaś książka w formie poszerzonej została wydana w 1847 roku jako „Piotruś Rozczochraniec” (Der Struwwelpeter), w Polsce znamy ją pod tytułem „Złota różdżka”. Od ponad 150 lat dzieci na całym świecie drżą więc ze strachu, czytając o marnym losie czekającym na niegrzeczne i krnąbrne bachory. Tylko czy aby na pewno? Czy raczej strach się bać, bo można pęknąć ze śmiechu? Dziś polscy czytelnicy mogą się przekonać, czy straszne wiersze przetrwały próbę czasu. Nowa edycja „Złotej różdżki, czyli bajek dla niegrzecznych dzieci” właśnie ukazała się w ramach świetnej serii Egmont Art. Nie są to jednak dosłowne tłumaczenia, ale uwspółcześnione adaptacje, które wyszły spod pióra Anny Bańkowskiej, Karoliny Iwaszkiewicz, Zuzanny Naczyńskiej, Adama Pluszki i Marcina Wróbla. Uwspółcześnienie nie dotyczy jedynie warstwy językowej, ale sięga głębiej i obejmuje elementy świata przedstawionego. Dzieci jeżdżą na rolkach, korzystają z komórek, spotykają straż miejską. Ale największa zmiana dostrzegalna jest w przekazie, szczególnie w „Opowieści o małych czarnych chłopcach”, który brzmi jak manifest przeciw rasizmowi. Zuzanna Naczyńska osadziła historię w polskich realiach, na polskim podwórku, a jej bohater Murzynek urodził się właśnie TU, w Polsce. Dziś trudno traktować historie ze „Złotej różdżki” poważnie. Bronią się one jednak - pewnie wbrew intencjom autora - jako znakomity przykład purnonsensu, absurdu, czy wręcz makabreski. We wstępie do książki Michał Rusinek zwraca uwagę, że bez „Złotej różdżki” nie byłoby Goreya, Tuwima czy Brzechwy. Ba, nie byłoby filmów Tima Burtona. Zmianę w podejściu współczesnych autorów do dziecięcego czytelnika, którzy przestają być jak Hoffmann mądrymi dorosłymi, wyznaczającymi ścisłe reguły i pilnującymi ich przestrzegania, świetnie pokazuje zestawienie wiersza „O Filipie, który się bujał” z komiksem Rutu Modan „Uczta u królowej”. I tu, i tu mamy podobną sytuację wyjściową - dziecko, które źle zachowuje się przy stole, i rodziców próbujących przywołać je do porządku. Dalsze wydarzenia przybierają zgoła odmienny przebieg. Groteskowość „Złotej różdżki” podkreślają również nowoczesne i abstrakcyjne ilustracje Justyny Sokołowskiej pozwalające czytelnikowi na zbudowanie dystansu już od pierwszych stron, na których język pokazuje nam trupia czaszka. Kontrastowe barwy, dużo czerwieni sygnalizują niebezpieczeństwo, grozę. Tu się leje przecież krew. Choć pierwotnie opowiastki kierowane były już do 3-letniego czytelnika, dziś sugerowałabym jednak wyższą cezurę wiekową. Absurdalny humor „Złotej różdżki” przeznaczony jest raczej dla dziecka w wieku szkolnym. ZŁOTA RÓŻDŻKA, CZYLI BAJKI DLA NIEGRZECZNYCH DZIECI Tekst: Heinrich Hoffmann Ilustracje: Justyna Sokołowska Tłumaczenie: Anna Bańkowska, Karolina Iwaszkiewicz, Zuzanna Naczyńska, Adama Pluszka, Marcin Wróbel Wydawnictwo: Egmont Seria: Art Data wydania: 2017 Oprawa: twarda Format: maksi Liczba stron: 112 Sugerowany wiek: 7+
Najgłośniejszy, ale niejedyny, przypadek dotyczy Ostrołęki, gdzie władze samorządowe zabroniły wyświetlania w jedynym w tym mieście kinie głośnego „Kleru" Wojciecha Smarzowskiego. Z podobnym pomysłem wystąpił jeden z radnych w Ełku. Pomysł odrzucono, ale już w Zakopanem filmu nie zobaczą. Z kolei w Lublinie radni PiS próbowali zablokować pierwszy w tym mieście Marsz Równości. Samorządowcom, którzy wykazują ciągotki do cenzurowania i zakazywania, pragnę przypomnieć, że z Głównym Urzędem Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk pożegnaliśmy się w kwietniu 1990 roku w atmosferze powszechnej zgody i jeszcze powszechniejszej ulgi. Dzisiaj okazuje się, że ta zgoda i ulga była tylko mirażem, bo są środowiska, które teraz zamierzają wykopać cenzurę z grobu i ją reanimować. Dla zwolenników kolejnej ekshumacji z czasów Peerelu mam kilka obrazków, które – piszę to bez wielkiej nadziei – być może nieco ich otrzeźwią. Więcej przykładów Panie i Panowie znajdziecie w znakomitej książce Błażeja Torańskiego „Knebel". W 1948 roku w warszawskim Teatrze Polskim wystawiono sztukę teatrów Ludwika Hieronima Morstina „Zakon krzyżowy". Cenzura na przedstawienie się zgodziła, ale sporo w nim zmieniła. W efekcie polskie rycerstwo idące do boju pod Grunwaldem zamiast zwyczajowego okrzyku „Bóg tak chce! Bóg tak chce!" krzyczeli „Lud tak chce! Lud tak chce!". W XIV wieku szlachta miała iść do boju, powołując się na wolę ludu! Ale było jeszcze śmieszniej, co w swoich „Dziennikach" zrelacjonowała obecna na przedstawieniu Maria Dąbrowska. Gdy w pewnym momencie widzom ukazał się portal krzyżackiej katedry z wizerunkiem Matki Boskiej, widownia zaczęła „frenetycznie oklaskiwać" ten wizerunek. 16 lat później władze komunistyczne postanowiły uczcić 600-lecie Uniwersytetu Jagiellońskiego. Z tej okazji „Trybuna Ludu" wydrukowała nawet akt erekcyjny. Rzecz jasna ocenzurowany – z dokumentu zniknęły słowa „My z Bożej łaski", a z wyliczenia ziem koronnych, aby nie drażnić sowieckich komunistów, usunięto Ruś. W epoce kolejnego światłego komunistycznego przywódcy, Edwarda Gierka, cenzura interweniowała w ciągu roku średnio 10 tysięcy razy. Jak ujawnił były cenzor Tomasz Strzyżewski, który w 1977 roku uciekł do Szwecji, w latach 70. nie można było informować między innymi o kupowanych na Zachodzie licencjach, o sprzedaży mięsa do ZSRR, wielkości spożycia kawy... Premier Jaroszewicz zakazał wspierania artystów wykonujących muzykę elektroniczną. „To nie jest muzyka" – oświadczył autorytatywnie, pieklił się, że telewizja nadaje serial o cesarzu Kaliguli, dzwonił do szefa telewizji, bo nie podobała mu się telewizyjna adaptacja „Wesela", i pomstował na inscenizację „Balladyny" Adama Hanuszkiewicza. „Niech nie ruszają klasyki" – perorował. Cenzurowano nawet nekrologi. W końcówce Gomułki, po śmierci Pawła Jasienicy, cenzura skonfiskowała nekrolog od akowców, z którymi historyk walczył w jednym oddziale, z innych wykreślano informację, że był wiceprezesem polskiego PEN Clubu. Czasem jednak cenzura rozluźniała swoje szczęki. Gdy w październiku 1976 roku do Polski przyjechała ABBA, zgodzono się, choć nie bez wielu grymasów, aby Szwedzi zaśpiewali „Fernando", utwór, który kilka miesięcy po wypadkach w Ursusie i Radomiu powinien się funkcjonariuszom z Mysiej (siedziba cenzury) niezbyt dobrze kojarzyć: „Ile to lat nie miałeś karabinu w swoich rękach/ Czy słyszałeś werble Fernando? Jak dumny byłeś, walcząc o wolność tej ziemi?/ Coś wisi w powietrzu, gwiazdy błyszczą dla mnie, dla Ciebie i dla wolności, Fernando" – śpiewały Anni-Frid Lyngstad i Agnetha Faltskog. Ale cenzura nie dotykała wszystkich. Partyjni bonzowie i ich rodziny mogli oglądać, co im w duszy grało. Stefan Szlachtycz, w latach 1974–1985 główny reżyser telewizji polskiej, opowiadał, że Maciej Szczepański, szef Radiokomitetu, wyposażył sekretarzy KC, ministrów i szefów wojewódzkich struktur partii w magnetowidy, wówczas w Polsce jeszcze nieobecne, i co tydzień zaopatrywał ich w specjalny filmowy pakiet. W jego skład wchodził film niedopuszczony na polskie ekrany przez cenzurę, nowość z Hollywood, film romantyczny dla pani domu, soft porno dla pana domu i bajka dla dzieci. Telewizja ściągała te filmy na tydzień, kłamiąc, że zastanawia się nad ich kupnem, a następnie nielegalnie kopiowała. Lektorem większości filmów – na życzenie żon sekretarzy – był Jan Suzin. Ponieważ próby ocenzurowania „Kleru" mają miejsce wyłącznie w miejscowościach, w których samorządowcy są związani z PiS-em, nie od rzeczy będzie przypomnienie, że szef tej partii powiedział niedawno, że samorząd nie może prowadzić krucjaty ideologicznej. Zabawne, jak bardzo działacze PiS nie słuchają prezesa PiS. Chyba że znają swojego szefa tak dobrze, że natychmiast rozpoznają, których słów słuchać muszą, a których muszą nie słuchać. Niezależny dziennikarz, autor biografii Edwarda Gierka, Wojciecha Jaruzelskiego i Władysława Gomułki pt. „Gomułka. Dyktatura ciemniaków"
Opublikowano: 2018-05-12 14:12:03+02:00 Dział: Polityka Polityka opublikowano: 2018-05-12 14:12:03+02:00 autor: PAP/Radek Pietruszka Będziemy walczyć o wolność, godność, demokrację, konstytucję, niezawisłość Trybunału Konstytucyjnego, niezawisłość sądów i Polskę w Europie - oświadczył w sobotę lider PO Grzegorz Schetyna na początku „Marszu Wolności”. Walka, którą prowadzimy od dwóch i pół roku, ciągle trwa - dodał. Będziemy walczyć o wolność, o godność, o demokrację i o Polskę w Europie(…) tu, na +Marszu Wolności+, chcę podziękować tym, którzy od dwóch i pół roku - razem z nami, a my razem z nimi - walczymy o te najważniejsze sprawy: o konstytucję, o niezawisłość Trybunału Konstytucyjnego, o niezawisłość sądów, o demokrację, o wolne wybory —mówił Schetyna w swoim wystąpieniu na początku marszu, który przejdzie ulicami Warszawy. Jak wskazał, „ta walka, którą prowadzimy od dwóch i pół roku, walka o te podstawowe rzeczy, o najważniejsze sprawy, ona ciągle trwa”. CZYTAJ WIĘCEJ: Marsz Wolności opozycji rusza przez Warszawę. Seria przemówień ze sceny. Olbrychski: „To, co funduje nam PiS wygląda na PRL-bis”. RELACJA Jak mówił Schetyna, „ten marsz ma swój początek i koniec”. Przed nami długi marsz - on potrwa jeszcze blisko dwa lata, a skończy się wiosną 2020 r. po wyborach prezydenckich —dodał. Dzisiaj politycy PiS przestraszeni, schowani za firankami, obserwują nas, patrzą na nas przerażeni. Myślą, ile jeszcze będą mogli wypłacić sobie nagród, ile przyznać premii, ile rozbić samochodów służbowych (…) ale dzisiaj wam mówię - wasz koniec jest bliski i musicie przegrać, bo idzie na was normalna, uśmiechnięta, obywatelska Polska —powiedział lider PO. Schetyna pozdrowił też protestujących w Sejmie „o godne życie”. „Jesteśmy z wami” - zadeklarował Uczestnicy marszu skandują: „Wolność, równość, demokracja”, „Zjednoczona opozycja”, „Obronimy demokrację”, „Wszyscy razem, pięści w górę, obalimy dyktaturę”. kk/PAP Publikacja dostępna na stronie:
@The_Orz: Opisana przez Orwella nowomowa, gdzie wszystko odczytuje się odwrotnie. W tym przypadku dekoncentracja oznacza tak na prawdę koncentrację wszystkich mediów w rękach rządu. udostępnij Link @The_Orz Jeśli będą dalej mieć posłusznego prezydenta w Pałacu to jestem przekonany, że do końca tej kadencji Sejmu zacznie się demontaż wolnych mediów jak na Węgrzech. udostępnij Link Gdyby zamknęli TVN to Duda przejebałby w pierwszej turze udostępnij Link @The_Orz: no przejebane, nie da się dyktatury zaprowadzić bo są media niepodlegające pod rząd i opozycja, ehhh. Mogliby wszystkich pozamykać, nieograniczona władza w rękach kaczaffiego to jest to czego cały naród pragnie. udostępnij Link @KlawyMichau: Podstawowym zadaniem mediów jest patrzenie władzy na ręce. I tą rolę TVN wypełnia całkiem nieźle. udostępnij Link @The_Orz @KlawyMichau: Podstawowym zadaniem mediów jest patrzenie władzy na ręce. I tą rolę TVN wypełnia całkiem nieźle. Chyba, że u władzy jest PO to wtedy nie ¯\(ツ)/¯ Chyba wszyscy zapomnieliście jaką chamską propagandę siał TVN przed wyborami 2015. udostępnij Link @The_Orz Ja akurat nie pamiętam, każda decyzja PO była wygładzana i formowana w sposób bardzo łagodny przy jednoczesnym grillowaniu konfederacji czy pisu. Tvp to szambo ale bez jaj, tvn prezentuje poziom niewiele lepszy. udostępnij Link @KlawyMichau: jednak wciąż jest to stacja prywatna a nie publiczna. Też nie podoba mi się sytuacja stronnicowych mediów ale jak już mają być to nie z naszej kieszeni. udostępnij Link @The_Orz: Od kiedy oglądam wyłącznie TVP, czuję do PiSu jeszcze większe obrzydzenie niż wcześniej. udostępnij Link @KlawyMichau: Znienawidzona przez prawaków Monika Olejnik, twarz TVNu, kompromituje Tuska na konferencji. Masz pamięć złotej rybki czy 14 lat i po prostu tego nie oglądałeś? Obrzydliwy symetrysta. źródło: udostępnij Link udostępnij Link @The_Orz: To już nie pierwszy Tweet wrzucony tu w podobnym tonie. Widocznie jakieś nowe polecenie przyszło z góry. udostępnij Link udostępnij Link Chyba wszyscy zapomnieliście jaką chamską propagandę siał TVN przed wyborami 2015. @KlawyMichau: na pewno dużo mniej chamską, niż TVP teraz. udostępnij Link
i śmieszno i straszno kto to powiedział